SPA & Beauty News
13 październik 2012
Czasem jest to atak klonów lub inna galaktyka, momentami horror ze skarpetami pod sandały w roli głównej, jeszcze kiedy indziej zachwyt łączeniem indywidualności z nowymi tendencjami. Ilu ludzi, tyle interpretacji, bardziej i mniej świadomych. Cechy charakterystyczne dla gustów narodowych mieszają się z globalnymi trendami. Gdzie to wszystko się rozgrywa? Na ulicy rzecz jasna! Właśnie ulica, dla wprawnego obserwatora i pasjonata może być kopalnią modowych inspiracji bądź przestróg (zależy na jakiej ulicy się jest). Ulica rządzi się swoimi prawami i chyba nikt nie jest w stanie przewidzieć co trafi do łask, a co do kosza.
„Jeżeli widzę swoje projekty na ulicy, to jest to dla mnie największy komplement”. To słowa Stelli McCartney, brytyjskiej projektantki, które dobrze oddają zasady, jakie panują w modzie ulicy. Sito, przez które przechodzą projekty kreatorów proponowane co sezon, w którym poddaje się je najbardziej wymagającej krytyce. To, co ludzie będą chcieli nosić, trafia do tańszych sklepów dostępnych dla szerszej rzeszy klientów, tak zwanych sieciówek. Niektórzy świadomie podążają za trendami, inni kierują się własnym gustem i nie poddają nowościom, jeszcze innym zabawa z modą zupełnie nie wychodzi.

Tu pojawia się następne zagadnienie. Przeglądając blogi z modą uliczną (kilka godnych uwagi linków na końcu tekstu) zauważam tendencje, które pozwalają na rozróżnienie z którego kraju zdjęcia pochodzą. Każdy ma swoje preferencje. Ogląda takie a nie inne magazyny, ubiera się w ulubionych sklepach, jeżeli szerzej interesuje się modą, to na pewno ma swoich wybranych projektantów, którzy wyróżniają się czymś, co do gustu danej osobie przypada.

Te upodobania automatycznie przekładają się na własny ubiór, w którym poza domem czasem występujemy. Nawet wychodząc w weekend rano po bułki możemy zainspirować przechodnia swoim strojem. Kto powiedział, że dres w połączeniu z koszulą od piżamy nie może wyglądać intrygująco (w jak najbardziej pozytywnym sensie)? Akurat jeden i drugi trend ostatnio obiegł cały świat dzięki zdjęciom zrobionym przed letnimi pokazami mody w największych stolicach, między innymi w Paryżu.

„Co ludzie powiedzą?!”

Rzecz jasna co innego zobaczyć osobę ubraną w strój piżamę przypominający, a co innego samej w nim paradować. Bo przecież „co ludzie powiedzą?!” W tym retorycznym pytaniu zawiera się kolejny czynnik, który kształtuje styl ulic miast. Świat do odważnych należy, ale piorunujące spojrzenia w autobusie czy na deptaku potrafią niejednemu rzekomo odważnemu wykazać, że odwaga tylko mu się uroiła. To, na ile sobie możemy pozwolić łamiąc stereotypy, zależy też (o paradoksie!) od tego, jakie stereotypy całkiem niełamalne, czyli – powiedzmy – tabu, funkcjonują w danym społeczeństwie.

Dziwolągi, szpilki i tradycja

Weźmy chociażby takich Skandynawów. Niemal każda sfotografowana osoba na blogach z tych okolic, nawet w dość liberalnej pod ubraniowym względem Warszawie, wyglądałaby jak dziwoląg. Zupełne zaburzenie proporcji ciała, często wyeksponowane mankamenty, a nie zalety figury, ubrania sprzed kilku dekad. Ale nie o ciało tu chodzi, ale o krój, fakturę i oryginalność stroju. Silne poczucie własnej wartości, odwaga i wyrobiony styl nie pozwalają się przejmować opinią przechodniów. To sprawia, że w ulubionych ciuchach ludzie czują się pewnie i komfortowo, co przecież wpływa na dobre samopoczucie.

Paryżanki za to wydają pieniądze na ponadczasowe ubrania od projektantów, jak chociażby trencz, dobrą torebkę, parę szpilek i świetnie skrojone dżinsy. Do tego trochę fantazji, nonszalancji i najnowszych tendencji prezentowanych na wybiegach i znowu mamy styl nie do podrobienia.

Australijczycy są mistrzami łączenia modnego bardzo ostatnio stylu sportowego z eleganckimi dodatkami.

Chińczycy i Japończycy nie boją się eksperymentować z tradycyjnymi ubiorami. Dzięki globalizacji i nieograniczonej dostępności ubrań każdy ma możliwość kreowania własnego stylu zgodnie z każdą swoją zachcianką. Wraca kwestia otwartości na modę i jej interpretację.

W Polsce nadal nie traktuje się tych spraw jako ważnego elementu codziennego życia. Moda pozostaje niepoważna, snobistyczna, „babska”, bezsensowna, a inwestowanie w nią pieniędzy i czasu uchodzi za bezcelowe. Mało kto ma potrzebę zastanowienia się nad swoim stylem, wybrania sklepów, w których chce kupować i namysłu nad rodzimym rynkiem. Projektanci, którzy nie goszczą na portalach plotkarskich za pośrednictwem gwiazd, które noszą ich kreacje, nadal są dla większej części publiczności anonimowi. I właśnie dlatego, z wszystkich wyżej podanych powodów widzimy na ulicach polskich miast to co widzimy. Nudę!

Ponad polską ulicą spójrzmy na blogi

Nośnikiem interpretacji trendów z całego świata są blogi pasjonatów mody. Autor każdego z nich zwraca uwagę na inne rzeczy. Mogą to być tylko zdjęcia crème de la crème światka mody, który obfotografowany zostaje przed wejściami na pokazy mody. Oczy cieszą ubrania z najwyższych półek w często fantazyjnych stylizacjach, które nie sprawdziłyby się może na co dzień, ale za to wyglądają jak żywe dzieła sztuki. Innym rodzajem zdjęć są te, które uwieczniają styl anonimowych przechodniów. Mogą to być mieszkańcy bogatych dzielnic stolic, ale też mniejszych miast w egzotycznych częściach świata. Ilu autorów, tyle możliwości.

Do tych najbardziej znanych należy Scott Schumann i jego życiowa partnerka Garance Doré, którzy specjalizują się w uwiecznianiu osób z raczej zasobnymi portfelami. Bill Cunningham jest dziennikarzem New York Times’a, który od wielu lat prowadzi rubrykę poświęconą ubiorom Nowojorczyków. Na stronie internetowej tej gazety można znaleźć krótkie filmiki, w których dokładnie komentuje cotygodniowe zestawienia zdjęć. Yvan Rodic zwraca uwagę na fantazyjne, oryginalne stroje na artystycznych wydarzeniach i w dzielnicach, w których się odbywają. Vanessa Jackman i Caroline Blomst bardzo często fotografują modelki złapane między pokazami. Tommy Ton z Jak&Jil zwraca uwagę na detale, na blogu Advanced Style znajdziemy zdjęcia wyłącznie osób 60+. Dla każdego znajdzie się coś dobrego.

Różnorodność jest największym atutem tego filaru mody. Kto wie – czy nie głównego filaru...? Przecież projektanci w pocie czoła nie przygotowują kilkudziesięciu sylwetek tylko i wyłącznie dla prasy. Sklepy nie kopiują, bądź jak ktoś woli, nie interpretują tych propozycji na gotowe produkty dla ekskluzywnej grupy odbiorców. To dla nas to wszystko właśnie się dzieje i powinniśmy z tego jak najbardziej korzystać. Wystarczy nie bać się dać zainspirować, pokazać swój styl i już tylko niebo (czasem też ograniczenie na karcie kredytowej) jest limitem.

Polecane blogi:

Scott Schumann, czyli The Sartorialist

Garance Doré
Yvan Rodic, Face hunter
Street Fsn
Jak&Jil, Tommy Ton
Ulice Kopenhagi na The Locals
Carolines Mode na Stockholm Street Style
Azjatycka moda na La Mode Outre
Charakter Skandynawów na Hel Looks
Rodzimy blog z Warszawy, Warsaw Spotted

Zuzanna Prusińska
Autorka prowadzi bloga Zuzolinska
Ilość wyświetleń: 6912

Powiązane artykuły


Google+ Obserwuj w Google+